Laura Marano
-A ty wredny arogancki…. * I więcej nie usłyszał bo zamknął
mi drzwi przed nosem, ale postanowiłam że się zemszczę. Kiedy tylko wsiadł
zaczęłam typową damską rozmówkę. * Pewnie mam zapłacić za towarzystwo z Toba?,
tak robią Twoje Panny?
-Ależ oczywiście płacą za paliwo * odparł odpalając
samochód. Nie mogłam wytrzymać zaśmiałam się a on razem ze mną. * Jakoś musze
się pozbywać lasek.
-I to jest Twój sposób na laski?, jedziemy?, tak ale płacisz
za paliwo?
-Tak, to mój sposób bycia, bzykanie, dawaj gumki, buziak
czego chcesz?, jedziesz dawaj kasę na paliwo, randka w restauracji płacisz za
siebie a jak chcesz za mnie.
-Żartujesz, kazałeś lasce zapłacić za siebie w knajpie?
-Sama chciała * odparł a ja znów się zaśmiałam. Nie powiem
nasza wspólna jazda samochodem byłam znośna. Nie czułam już tej złość co
wcześniej.
-A co z Twoim rodzeństwem?
-Pojechali Kabrioletem Rydel.
-Rydel ma kabriolet?, jakoś nie wierzę...
-A co mam Ci pokazać zdjęcie?
-Hmy... A możesz? * oboje się zaśmialiśmy. *Nie nie trzeba * odparłam i zamilkłam. On się sam odezwał
po dłuższym czasie.
-Czemu się popłakałaś?
-A po Co Ci to wiedzieć?
-Chce wiedzieć co zrobiłem złego.?
-Nie zrobiłeś nic złego
-Ja jednak twierdzę co innego.
-Ehm….Moi rodzice mają mnie w dupie. Nigdy nie chcieli
dziecka. Chcieli spełnić się zawodowo. Oboje są adwokatami zajmującymi się
mrocznymi przypadkami. Nie mają czasu na dziecko. Więc miałam nianie. To one
przelewały całą miłość do mnie zamiast oni. Domyśliłam się tego mając 5 lat.
Wtedy po raz pierwszy rodzice pokazali jak mają mnie w dupie. Podczas
przedstawienia w przedszkolu kiedy weszłam na scenę i miałam zaśpiewać ojciec
dostał ese, spojrzał na mnie a ja na niego a potem na mamę. Zadzwonił ich tel
oboje wyszli z Sali i zostawili mnie samą. Piosenka była z dedykacją dla nich
oni jednak wyszli. Przestałam śpiewać i
upadłam na ziemię. Dopiero tata Ella wraz z nim wynieśli mnie stamtąd i zabrali
z przedszkola. Od tego momentu nie nawiedzę śpiewać kiedy wszyscy się na mnie
patrzą, boje się że kiedy ja śpiewam ludzie wychodzą. *Odparłam widząc że
dojechaliśmy. Zaczęłam ściągać pasy kiedy Rossa dłonie mnie dotknęły i uwolniły
mnie. Przytulił mnie zaskoczona odwzajemniłam przytulenie.
-Po pierwsze jesteś cudowna i wcale nie uważam że Ciebie nie da się nie kochać. Po drugie to oni są bez uczuci a nie ty, masz w sobie tyle miłość że nie mam pojęcia gdzie to mieścisz. A po trzecie boże dziewczyno jaki ty masz głos. Na pewno będziesz lepszym solistą niż ja. * Wytarłam łzy.
-Dzięki, ile się należy za przejazd? * odparłam otwierając
drzwi
-Dzisiaj masz za free, ale nie mów nikogo nie mogę popsuć
sobie swego imicz. *(Tak to się piszę?).
-Jasne jasne nie zdradzę
nikomu że masz uczucia nie ma problemu. Na razie * odparłam wysiadając.
-Widzimy się jutro? * Odwróciłam się w jego stronę.
-Ależ oczywiście ciemniaku chodzimy do tej samej szkoły cześć *Odparłam po czym zamknęłam
drzwi za sobą. Jak byśmy mieli się nie widzieć jak chodzimy do tej samej
szkoły. Czy on sobie jaja robi czy co?. Spojrzałam na drzwi wejściowe przy
których siedziała Van. Poprawiłam plecak i poleciałam w jej stronę.
-To był Ross Lynch? * spytała wstając. Otworzyłam drzwi po czym zaprosiłam ją gestem by weszła. * ja nie mogę poderwać Ricka podczas gdy Ciebie młodszy przywozi do domu Mustangiem. Ehm życie nie jest niesprawiedliwe * Odparła a ja zdążyłam już ściągnąć buty i poszłam w stronę kuchni wstawiłam wodę.
-Kawę?, herbatę?
-Ej weź Marano nie wykręcaj się!, co zrobiłaś że Cię
podwiózł?
-Mam go w dupie to proste.
-Myślisz że jak oleje Ricka to też się mną zainteresuję..?
-Teraz to za późno * odparłam wyjmując kawę.
-Kawa, dlaczego za późno?
-Wiesz, on wie co do niego czujesz dlatego może bawić się
Twoimi uczuciami.
-Gdzie to wszystko przeczytałaś!, bo na pewno nie w pisemkach
dla dziewczynek
-Nie nie, czytam książki stąd te informacje * położyła przed
nią jej kawę i cukier. Ja nie słodziłam. Dlatego już sobie ją piłam w
milczeniu. Czy naprawdę mam Lyncha gdzie?, czy coś do niego mam. Czy on mi się
podoba?, nie chociaż jest przystojny ale to raczej jeszcze nie to co mogła bym
nazwać uczuciem. Nie do tego jeszcze daleko. Zastanawiało mnie jeszcze jedno,
dlaczego Van będąc mądrą i śliczną dziewczyną latała za takim typem faceta jak
Rick. Ricka poznałam już nie co i mogę stwierdzić tylko jedno on kocha bawić
się dziewczynami, dla niego laska jest tylko na jedno spotkanie najlepiej
kończące się łóżkiem i niczym więcej. On nie chce czegoś poważnego on chce się
tylko bawić on chce tylko chwilowego romansu nie czegoś poważnego. Jeszcze nie
wpadł jeszcze się nie zakochał jeszcze nie uwierzył że miłość od pierwszego
wejrzenia istnieje. A ty w nią wierzysz Marano?, skąd wiesz że cos takiego
istnieje. Skąd pewność że może jednak coś takiego jest?, skoro nie wierzysz w
miłość swoich rodziców….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz