poniedziałek, 12 kwietnia 2021

Rozdział 14 ,,JESTEŚ ŹLE WYCHOWANY NIE DOBRY, NIE ODPOWIEDIZALNY, NIE GRZECZNY JESTEŚ JESTEŚ!!!! '' By Laura Marano

W poprzednim rozdziale :



-jeszcze się przekonamy * odparłem do niej wrednie. Lekcja się dobrze zaczęła ale my oboje byliśmy w tak podłych nastrojach że żaden z nas nie słuchał tylko patrzył się na siebie wrednie. Nagle na naszej ławce pojawiła się karteczka z napisem LAURA  wyrwałem jej to, wiem jestem chamski ale oberwałem nim przed chwilą.



-oddaj to nie do Ciebie



-Oddam jak mi się będzie podobać, od kogo to od twojego anioła stróża



-Co cię to interesuje?



-A interesuję mnie i to strasznie * odparłem otwierając kartkę.



,,Nie wierze siedzisz z największym ciachem w szkole’’



Uśmiechnąłem się do karteczki po czym odpisałem



,,Dziękuję :* ‘’



Laura prychał w chwili kiedy odezwała się nauczycielka.



Laura Marano


 

Minął tydzień od tego przykrego przedstawienia. I pogodziłam się z tym że musze śpiewać. Postanowiłam wraz z Vanesa i Ellem że załatwię sobie dość malutki tekst a najlepiej chórek doskonale wiedząc że rodzinna Lynchów jak i Maia i Olivia będą chcieli zaśpiewać całość. Tak to zdecydowanie dobry pomysł. Drugi mój problem polegał na tym że Ross cholernie chciał wiedzieć o co chodziło wtedy i nie wiem co mu nagadała Maia która udawała że przecież nic mu nie powiedziała. No i musiałam spędzać przerwy kiedy nie było moich znajomych razem z Joeym żeby Ross się odpieprzył.






-Więc co zgodzisz się iść na randkę?



-A gdzie pójdziemy? * odparłam bo wcale nie słuchałam co chce do cholery mi powiedzieć. Co chciał tak bardzo we mnie wmusić. Uśmiechnęłam się łobuzersko.



-Oh Laura Marano co ja z Tobą mam. To niesamowite że nie chcesz mnie słuchać.



-Dlaczego niesamowite?



-Bo …. * Przypomniały mi się inne słowa, Rossa. Lauro opanuj się przecież jesteś teraz z Joeym a nie Rossem uspokoisz te serce które Cię tak męczy?




-E…. prawda? * odparłam nie wiedząc na co kompletnie. Joey cały był w skowronkach. I nagle do mnie dotarło.



-To o której mam być po Ciebie wieczorem? * zaśmiałam się nie co za bardzo ale wiedziałam że teraz nie mogę tego przerwać.



-Zależy jakiego dnia chcesz iść na tą randkę?, piątek, sobota czy niedziela? * może to będzie łatwiejszy sposób.



-W sobotę oo….



-No dobrze dobrze, przyjedź bądź przyjdź jak Ci lepiej o 16 do mnie. Znasz adres?



-No jasne że tak * odparł jeszcze bardziej uśmiechnięty niż ustawa przewiduję. Dlatego szybko wstałam zgarnęłam swe rzeczy i zwiałam, zwiałam gdzie pieprz rośnie. Dzwoniąc do Ella.




-Cześć Le… *



-Tu automatyczna sekretarka Ella w czym mogę służyć…



-nie rób sobie jaja. Wracamy razem czy mam wracać sama?



-Przepraszam Cię ale zostaję dłużej. Załatwię Ci transport kurwa Laura zapomniałem Ci powiedzieć. * Byłam wściekła, smutna i nie wiedziałam co robić a on dalej mnie przepraszał. 





-Wiesz co nie przejmuj się dam sobie radę. * Odparłam rozłączając się i idąc w stronę wyjścia ze szkoły całkowicie. Spojrzałam przed siebie kiedy stałam przed bramą szkoły. Może pora po prosić rodziców o samochód. Najwyższa pora abym jeździła do szkoły sama. Wszystko co dobre się skończyło. Szłam sobie przed siebie. Założyłam jedną rękę na drugą nawet się nie skapałam kiedy Ross z fajką w gębie mnie dogonił.



-Hej hej, samochód mam w tamtym kierunku.




-NO i co w związku z tym? * odparłam dalej idąc ale pociągnął mnie i obrócił w swoją storna.



-jedziesz ze mną….?



-Nie, idę na nogach, taka piękna pogoda * odparłam patrząc na słoneczko. Oślepiło mnie.





-daj spokój mieszkamy nie daleko siebie.





-Nie, nie szkodzi naprawdę, jedź zabierz jakąś laskę i jedź w cholerę…..



-Oho ktoś tutaj jest zazdrosny



-Tak o Ciebie zawsze Rossie Lynchu




-Jedziesz ze mną>?



-nie



-Pozwól mi dokończyć. Jedziesz ze mną czy Ci się to podoba czy nie. Albo pójdziesz z własnej woli, albo Cię przerzucę na barki i będę niósł.





-nie ośmielisz się



-Sądzisz że mnie tak naprawdę znasz? * odarł i w tej samej chwili niósł mnie w powietrzu. Na pewno wszyscy się patrzyli bo darłam się w niebogłosy by mnie puścił.



-JESTEŚ ŹLE WYCHOWANY NIE DOBRY, NIE ODPOWIEDIZALNY, NIE GRZECZNY JESTEŚ JESTEŚ!!!! * Odparłam w tej samej chwili lądując w jego nowiutkim Mustangu Gt. Skubany. Usadowił mnie na miejscu pasażera chociaż sama bym sobie poprowadziła. Rodzice muszą kupić mi samochód już!. Myślałam że zamknie mnie bym nie uciekła ale on zniżył się do mnie i zapiął mnie pasami. Kiedy przejechał pasami po mojej pierś i w dół by zablokować pasy sparaliżowało mnie jedynie co potrafiłam zrobić to spojrzeć na niego nienawisłym wzrokiem. On również na mnie spojrzał, dzieliło nas może z parę centymetrów by się pocałować. Ale ani ja ani on tego nie chcieliśmy, oboje nie byliśmy na to gotowi, oboje nie chcieliśmy tego było tego w stu procentach pewna, chociaż moje serce o mało nie wyskoczyło. Dlatego wyjęłam mu fajkę i wyrzuciłam przez okno.





-Przy mnie nie będziesz palić



-Jaka ty jesteś dopalona.



-A ty wredny arogancki…. * I więcej nie usłyszał bo zamknął mi drzwi przed nosem, ale postanowiłam że się zemszczę. Kiedy tylko wsiadł zaczęłam typową damską rozmówkę. * Pewnie mam zapłacić za towarzystwo z Toba?, tak robią Twoje Panny?



-Ależ oczywiście płacą za paliwo * odparł odpalając samochód. Nie mogłam wytrzymać zaśmiałam się a on razem ze mną. * Jakoś musze się pozbywać lasek.



-I to jest Twój sposób na laski?, jedziemy?, tak ale płacisz za paliwo?



-Tak, to mój sposób bycia, bzykanie, dawaj gumki, buziak czego chcesz?, jedziesz dawaj kasę na paliwo, randka w restauracji płacisz za siebie a jak chcesz za mnie.



-Żartujesz, kazałeś lasce zapłacić za siebie w knajpie


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz