W poprzednim rozdziale :
-jeszcze się przekonamy * odparłem do niej wrednie. Lekcja
się dobrze zaczęła ale my oboje byliśmy w tak podłych nastrojach że żaden z nas
nie słuchał tylko patrzył się na siebie wrednie. Nagle na naszej ławce pojawiła
się karteczka z napisem LAURA
wyrwałem jej to, wiem jestem chamski ale oberwałem nim przed chwilą.
-oddaj to nie do Ciebie
-Oddam jak mi się będzie podobać, od kogo to od twojego
anioła stróża
-Co cię to interesuje?
-A interesuję mnie i to strasznie * odparłem otwierając
kartkę.
,,Nie wierze siedzisz z największym ciachem w szkole’’
Uśmiechnąłem się do karteczki po czym odpisałem
,,Dziękuję :* ‘’
Laura prychał w chwili kiedy odezwała się nauczycielka.
Laura Marano
Minął tydzień od tego przykrego przedstawienia. I pogodziłam
się z tym że musze śpiewać. Postanowiłam wraz z Vanesa i Ellem że załatwię
sobie dość malutki tekst a najlepiej chórek doskonale wiedząc że rodzinna
Lynchów jak i Maia i Olivia będą chcieli zaśpiewać całość. Tak to zdecydowanie
dobry pomysł. Drugi mój problem polegał na tym że Ross cholernie chciał
wiedzieć o co chodziło wtedy i nie wiem co mu nagadała Maia która udawała że
przecież nic mu nie powiedziała. No i musiałam spędzać przerwy kiedy nie było
moich znajomych razem z Joeym żeby Ross się odpieprzył.
-Więc co zgodzisz się iść na randkę?
-A gdzie pójdziemy? * odparłam bo wcale nie słuchałam co
chce do cholery mi powiedzieć. Co chciał tak bardzo we mnie wmusić.
Uśmiechnęłam się łobuzersko.
-Oh Laura Marano co ja z Tobą mam. To niesamowite że nie
chcesz mnie słuchać.
-Dlaczego niesamowite?
-Bo …. * Przypomniały mi się inne słowa, Rossa. Lauro opanuj
się przecież jesteś teraz z Joeym a nie Rossem uspokoisz te serce które Cię tak
męczy?
-E…. prawda? * odparłam nie wiedząc na co kompletnie. Joey
cały był w skowronkach. I nagle do mnie dotarło.
-To o której mam być po Ciebie wieczorem? * zaśmiałam się
nie co za bardzo ale wiedziałam że teraz nie mogę tego przerwać.
-Zależy jakiego dnia chcesz iść na tą randkę?, piątek, sobota czy niedziela? * może to będzie łatwiejszy sposób.
-W sobotę oo….
-No dobrze dobrze, przyjedź bądź przyjdź jak Ci lepiej o 16
do mnie. Znasz adres?
-No jasne że tak * odparł jeszcze bardziej uśmiechnięty niż
ustawa przewiduję. Dlatego szybko wstałam zgarnęłam swe rzeczy i zwiałam,
zwiałam gdzie pieprz rośnie. Dzwoniąc do Ella.
-Cześć Le… *
-Tu automatyczna sekretarka Ella w czym mogę służyć…
-nie rób sobie jaja. Wracamy razem czy mam wracać sama?
-Przepraszam Cię ale zostaję dłużej. Załatwię Ci transport kurwa Laura zapomniałem Ci powiedzieć. * Byłam wściekła, smutna i nie wiedziałam co robić a on dalej mnie przepraszał.
-Wiesz co nie przejmuj się dam sobie radę. * Odparłam
rozłączając się i idąc w stronę wyjścia ze szkoły całkowicie. Spojrzałam przed
siebie kiedy stałam przed bramą szkoły. Może pora po prosić rodziców o
samochód. Najwyższa pora abym jeździła do szkoły sama. Wszystko co dobre się
skończyło. Szłam sobie przed siebie. Założyłam jedną rękę na drugą nawet się
nie skapałam kiedy Ross z fajką w gębie mnie dogonił.
-Hej hej, samochód mam w tamtym kierunku.
-NO i co w związku z tym? * odparłam dalej idąc ale
pociągnął mnie i obrócił w swoją storna.
-jedziesz ze mną….?
-Nie, idę na nogach, taka piękna pogoda * odparłam patrząc na słoneczko. Oślepiło mnie.
-daj spokój mieszkamy nie daleko siebie.
-Nie, nie szkodzi naprawdę, jedź zabierz jakąś laskę i jedź
w cholerę…..
-Oho ktoś tutaj jest zazdrosny
-Tak o Ciebie zawsze Rossie Lynchu
-Jedziesz ze mną>?
-nie
-Pozwól mi dokończyć. Jedziesz ze mną czy Ci się to podoba
czy nie. Albo pójdziesz z własnej woli, albo Cię przerzucę na barki i będę
niósł.
-nie ośmielisz się
-Sądzisz że mnie tak naprawdę znasz? * odarł i w tej samej
chwili niósł mnie w powietrzu. Na pewno wszyscy się patrzyli bo darłam się w
niebogłosy by mnie puścił.
-JESTEŚ ŹLE WYCHOWANY NIE DOBRY, NIE ODPOWIEDIZALNY, NIE GRZECZNY JESTEŚ JESTEŚ!!!! * Odparłam w tej samej chwili lądując w jego nowiutkim Mustangu Gt. Skubany. Usadowił mnie na miejscu pasażera chociaż sama bym sobie poprowadziła. Rodzice muszą kupić mi samochód już!. Myślałam że zamknie mnie bym nie uciekła ale on zniżył się do mnie i zapiął mnie pasami. Kiedy przejechał pasami po mojej pierś i w dół by zablokować pasy sparaliżowało mnie jedynie co potrafiłam zrobić to spojrzeć na niego nienawisłym wzrokiem. On również na mnie spojrzał, dzieliło nas może z parę centymetrów by się pocałować. Ale ani ja ani on tego nie chcieliśmy, oboje nie byliśmy na to gotowi, oboje nie chcieliśmy tego było tego w stu procentach pewna, chociaż moje serce o mało nie wyskoczyło. Dlatego wyjęłam mu fajkę i wyrzuciłam przez okno.
-Przy mnie nie będziesz palić
-Jaka ty jesteś dopalona.
-A ty wredny arogancki…. * I więcej nie usłyszał bo zamknął
mi drzwi przed nosem, ale postanowiłam że się zemszczę. Kiedy tylko wsiadł
zaczęłam typową damską rozmówkę. * Pewnie mam zapłacić za towarzystwo z Toba?,
tak robią Twoje Panny?
-Ależ oczywiście płacą za paliwo * odparł odpalając
samochód. Nie mogłam wytrzymać zaśmiałam się a on razem ze mną. * Jakoś musze
się pozbywać lasek.
-I to jest Twój sposób na laski?, jedziemy?, tak ale płacisz
za paliwo?
-Tak, to mój sposób bycia, bzykanie, dawaj gumki, buziak
czego chcesz?, jedziesz dawaj kasę na paliwo, randka w restauracji płacisz za
siebie a jak chcesz za mnie.
-Żartujesz, kazałeś lasce zapłacić za siebie w knajpie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz