Laura Marano
-Wyglądasz ślicznie * odparła widząc moje zmieszanie krótką
mini.
-Ale tyłek mam na wierzchu.
-Nie prawda * odparła patrząc na mnie złapała mnie mocno za
rękę.
-Wyglądasz prześlicznie * odparł do mnie Joey.
-Ty byś mi nawet będąc w piżamie powiedział że jestem
śliczna.
-Bo taka jest prawda * odparł chłopak.
-On się nigdy w Tobie nie odkocha wiesz * odparła Vanessa.
Otwierając drzwi.
-Wiem zdaje sobie sprawę z tego. Ale dzisiaj mam to gdzieś
pokłóciłam się znów z Matteo, chcę się pobawić i wypić porządnie.
-No już malutka nie przesadzaj tak * odparł Ell całując mnie
w policzek.
-Z tobą jeszcze nie skończyłam rozmowy.
-Wiem, wiem * zaśmiał
się całując Van na przywitanie.
-Idę po drinki * odparłam do nich. Musiałam się napić byłam
zbyt zła na nich by nimi rozmawiać. Po
pierwsze Matteo i ja działo się między
nami coraz gorzej. Nie wiem dlaczego wkurzył się że spotkałam rodzinę Lynchów,
po drugie no właśnie sprawa z Rossem. Po trzecie ciąża Delly. Umarłam bym
gdybym się dowiedziała?. Wypiłam pierwszy kubek chrzczonego piwa, nalałam sobie
drugi kiedy pojawiła się Delly.
-Część * odparła biorąc sok leżący obok mnie.
-Nie wiem czy on też nie posiada alkoholu * odparłam
wypijając kolejną zawartość kubka. Nalałam trzeci kubek. Kiedy wypiłam go
jednym duszkiem Delly wypluła napój.
-Ty wiesz!
-Tak, i widzisz żyje * odparłam omijając ją. Nie miałam
ochoty na słowa przepraszam że nie powiedziałam. Po drodze wzięłam butelkę
wyshys. Teraz zaczyna się impreza.
Ross Lynch
Zobaczyłem jak Laura, Joey, Lee i Van wchodzą do środka. Lau
była podejrzanie smutna. Co się stało.>?
-A ty jaką specjalizacje? * zapytał mnie jakiś chłopak
kumpeli mojej dziewczyny.
-E…. co? * zapytałem rozproszony. Brunetka opuściła
znajomych po czym po prostu poszła po piwo. Co jest?
-Jakim lekarzem chcesz być, czy my Cię nudzimy? * odparł ten
sam koleś
-Nie, nie oczywiście że nie. Jazy kochanie * odparłem całując ją w policzek. * Widzę moją siostrę.
-I co z tego? * odparła a ja zmierzyłem ją wzorkiem. *
Zostajesz rozmawiamy. * Długo jednak z nimi nie byłem. Zobaczyłem idącą w moją
stronę Laurę.
-Cześć. Wiesz co Jazy nie lubię Cię jesteś suka i wiesz co
zabieram Rosa z tej bandy zanim z fajnego chłopaka stanie się wrednym
skurwysynem jak wy * odparła biorąc mnie za rękę. Idąc śmiałem się. Laura jest
najebana. Zaczęła lecieć fajna muzyka.
-Właśnie obraziłaś moją dziewczynę * odparłem stojąc bo nie
wiedziałem co ona odwala.
-No i co z tego zrobisz mi zarzuty? * odparła patrząc na
mnie maślanymi oczkami * zatańcz ze mną i nie daj się prosić.. * odparła
wyciągając dłoń w moją stronę objąłem ją za nią i zaczęliśmy tańczyć. Nagle
parkiet był nasz. A wszyscy klaskali i krzyczeli z zachwytu naszego tańca. Laska
w piosenkę śpiewała o dotykaniu jej w różne miejsca, jak myślicie jak to
działało na Laurę?. Jeździła dłonią po moim brzuchu z góry na dół a nawet przez
moment stuknęły się prawie nasze usta.
Zakończyliśmy tańczenie w burzą oklasków. Pokazaliśmy popis.
-Jak za dawnych czasów. * odparłem.
-Mam nadzieje że zawsze było miedzy nami tak gorąco *
odparła zaśmiałem się.
-Zawsze było między nami tyle chemii. * odparłem patrząc w
jej oczy. Co by się stało gdybym ją tutaj pocałował.?
-Co by się stało gdybym Cię pocałowała? * odparła nagle
jakby czytała mi w myślach. Ktoś jednak nas uprzedził. Rozdzieli nas, przy
Laurze pojawił się jak mniemam jej facet. A mnie przytuliła Jaz.
-Chodź kocie odparła biorąc mnie za rękę. Ostatni raz spojrzałem na Laurę. Tak jak to było 3 lata temu, ktoś stale nas od siebie odciąga kiedy dzieje się źle….
Teraz :
-Jak zawsze ktoś przeszkadza wujowi Rossowi i cioci Laurze.
* odparł syn Rikier i Savanny.
-Tak, między ciocią Laurą a wujkiem Rossem jest spora
chemia. Z tych opowiadań wynika że oni mogli by być razem ale zawsze im
przeszkadzają. * Odparła córka Vanessy i Seata.
-Mamo opowiadaj co dalej * odparła moja córka.
-Masz jakieś przypuszczenia?
-Nie, denerwuje się tym że ty i Matteo ciągle się
kłócicie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz