Laura Marano
Kiedy następnego dnia szłam na zajęcia. Spotkałam kogoś nie
spodziewanego. Joego Parkera. Niesamowite.
-Cześć śliczna * odparł zarzucając ręce na moje ramiona.
-No cześć przystojniaczku * jakieś dziewczyny zmierzyły mnie
wzrokiem. *Nie wierze że Cię tutaj widzę.
-To ja nie wierze, jesteś z dnia na dzień śliczniejsza
wiesz? * odparł a ja zaczęłam się śmiać.
-Jak tak dalej pójdzie to będę Twoja uwierz * odparłam
oddalając się od niego
-Na to liczę * odparł puszczając do mnie oczko * Wieczorem
jest impreza studencka wiesz takie rozpoczęcie roku wpadniesz?
-Hmy…
-No nie daj się prosić, wiem że Van idzie.
-Naprawdę?, i mi nic nie powiedziała?
-Dlatego pójdziesz ze mną. * Nie miałam zbytnio ochoty na
imprezę. Musiałam wyjaśnić sobie kilka spraw z moim facetem. Ciągle. na mnie
złym.
-E…może innym razem
-Nie żadnym innym tylko dziś.
-Joey.
-Tego Ci nie odpuszczę * odparł zaśmiałam się wyjęłam z
torebki notes i zaczęłam pisać swój adres.
-Mój adres wpadnij po mnie o 20 może być?
-Tyle się będziesz szykować>?
-Ależ oczywiście przecież to impreza. A teraz wybacz ale
lecę na wykład.
-Jasne pa śliczna * odparł całując mnie w policzek. Zostawił
mnie z myślami, z myślą co by było
gdybyśmy byli razem gdybym ja i on jednak. Nie to nie możliwe zawsze
traktowałam go jak przyjaciela prawda?, nigdy nie czułam do niego nic
romantycznego. Poszłam na pierwsze w życiu wykłady i po nich wiedziałam jedno
jeśli nie wezmę się za naukę to przepadnę. Wychodząc z budynku nazwijmy go
numer 1 zauważyłam Rossa w towarzystwie ślicznej brunetki podeszłam do nich. No
co chciałam się tylko przywitać. Tylko jak mam się z nim przywitać?, podać rękę
przytulić czy co?
-Cześć * odparłam nie wiedząc jak zacząć rozmowę.
-Cześć * odparł uśmiechając się łobuzersko. Naprawdę ma
śliczny uśmiech. Nie mogłam niestety na niego popatrzeć bo jego koleżanka
zmierzyła mnie wzorkiem.
-Rossi idziemy? * zapytała tylko delikatnie ciągnąc jego
skórkową kurtkę.
-Jasne, Laura to Jez moja… * Czy on nie wie jak ją nazwać.
-Domyślam się że dziewczyna * odparłam wyciągając do niej
rękę * miło mi
-Oczywiście że tak * odparła tylko patrząc na mnie *
idziemy?
-Idź dogonię Cię.
-Rossi?!
-Jez * odparł a ona posłusznie poszła nawet nie patrząc na
mnie ani razu wiedźma.
-No to pa, miło było * odparłam do jej pleców.
-Sorki, ona jest.
-Strasznie zazdrosna? * odparła a on znów pokazał rząd
białych zębów.
-Tak, wiesz zdobyć mnie zawsze było trudno. * co za
śmiałość.
-No tak a mieć Twoje serce * odparłam kręcąc głową * to istny zaszczyt. * Uśmiechnęłam się.
-Ależ oczywiście * znów uśmiech łobuza. * Jak pierwszy dzień
szkoły?
-Jeśli tak dalej pójdzie to będę siedzieć w jednej klasie 10
lat.
-Dasz radę, zawsze miałaś dobry łeb.
-Szwankuje od półtorej roku.
-Co masz na myśli? * zapytał zaciekawiony.
-Czasem mam tak że coś sobie przypominam, tylko do końca nie
wiem co to znaczy.
-Może pytaj?
-Co ?
-Pytaj najbliższe osoby o to co Cię męczy. * odparł.
-A ty skąd?
-Uczę się na lekarza, strasznie interesują mnie wypadki
pourazowe.
-Aha, więc jak coś przyszłości sobie zrobię to mnie będziesz
leczyć..? * czy ty z nim filtrujesz?. On znów uraczył mnie ślicznym uśmiechem
-Mogę Cię leczyć całe życie. * zaśmiałam się.
-Wieczorem jest……
-Impreza?, tak wiem idziemy z Jaz.
-To fajnie ja też tam będę.
-A kto Cię poinformował o imprezce?
-Joey, nie wiedziałam że tutaj studiuje.
-Wiesz, zawsze był kujonem. W dniu w którym się w Tobie
zakochał wiedziałem że pójdzie na studia tam gdzie ty.
-Czy on czasem nie jest stalkerem? * zaśmiałam się.
-nie, to raczej chora miłość.
-pfff masz tłumaczenie na wszystko? * odparłam nie świadoma
bliskości z nim.
-Laura i Ross znów razem !!! * krzyknął Ell a my jak
oparzeni uciekliśmy od siebie.