sobota, 3 grudnia 2022

Rozdział 62 ,,Wiedziałem że Laura potrzebuje wsparcia dlatego wybiegłem z budynku i ją mocno do siebie przytuliłem. Rozpłakała się, była w takim stanie tylko raz. Wtedy kiedy zawoziłem ją do domu po pożegnaniu rodziny Lynch.'' By Elli Ratliff


Ellington Ratliff




 

Wiedziałem że Laura potrzebuje wsparcia dlatego wybiegłem z budynku i ją mocno do siebie przytuliłem. Rozpłakała się, była w takim stanie tylko raz. Wtedy kiedy zawoziłem ją do domu po pożegnaniu rodziny Lynch.



Wspomnienie…..



Była piękna zimna pogoda jak na lato. Jechaliśmy autem tuż po tym jak samolot Lynchów odleciał. Laura ciągle płakała i nie mogła tego opanować. W końcu zahamowałem.



-Jesteśmy już? * zapytała nagle patrząc gdzie jest

-nie, wysiadaj.



-Co ale dlaczego?



-Wysiadaj * zrobiła to, ja również wysiadłem kiedy byliśmy na świeżym powietrzu przygarnąłem ją do siebie i mocno bardzo mocno przytuliłem. Płakała nic nie mówiąc.  * Wiem zrozumiałaś co do niego czujesz, ale on nie czuje tego co ty. Myślisz że dlaczego wyjechał?, pora wracać do rzeczywistość skarbie. A wiem że dasz radę.



-Dlaczego zamiast Vanessy to ty mnie pocieszasz?



-Bo wiem co czujesz, Van jest zakochana ona nie widzi cierpienia innych osób.



-A ty widzisz?



-Tak ja też cierpię że Delly wyjechała jednak wierze w siebie..



-Ja też w ciebie wierze.



-Dlatego mam pewność że damy radę, może bez Van ale z resztą damy radę.



-Jesteś pewny?



-Ależ oczywiście.



Teraz…..



Przytulałem ją w taki sam sposób jak wtedy a ona łkała w moją koszule.



-Kocham Cię maluszku.



-Wiem * odparła chlipiąc.



-Zawsze będę, i przestań płakać.



-Ona, ona myśli że jestem w stanie jej przebaczyć.



-Wiem, to Van jej wszystko się wydaje że jest dobrze.



-Laura? * zapytał ją Noah, spojrzałem na niego a potem na brunetkę.



-Ok, ok zostaw nas samych * odparła patrząc się na swego chłopak.



 

Laura Marano




Nie sądziłam że kiedyś to ja zrobię. Ale ta sprawa z Noah?. Poszliśmy się przejść i wtedy w czasie rozmowy to ja zagadałam.



-Wiem że zachowuje się chamsko jak nie dziewczyna.



-Masz trudny czas.



-To żadne tłumaczenie.



-Jednak ja wierze że jest jakieś tłumaczenie.>?



-Chyba wiesz nawet jakie?



-Tak Lauro wiem.



-Między nami dawno nie układa się tak jak kiedyś.



-Masz rację * odparł patrząc na mnie.



-Powinniśmy zakończyć ten dziwny związek * odparłam patrząc na niego.



-Masz racje, my to dawno nie ta historia.



-Dlaczego łudziliśmy się że my możemy być razem?



-Wierzyliśmy że miłość przyjdzie z czasem.



-Boże jak się cieszę że ty też to czujesz * odparłam przytulając go do siebie, on objął mnie mocno do siebie.



-Kocham Cię Lauro Marano, może to po prostu nie nasz czas?, pamiętaj dla ciebie będę zawsze * odparł a ja uśmiechnęłam się do niego, miałam racje to nie czas ani miejsce byśmy byli razem.


 

Teraz teraźniejszość :



Wiliam mierzył pokój chodził od jednego konta na drugie niesamowite jak te dziecko wkręciło się w historię. Mała Lilli natomiast go mierzyła spoglądała to na mnie to na Vanessę, Maię, Olivię i Raini.



 -Nie podoba mi się to Ciocio Van że olałaś mamę kiedy Cię potrzebowała. Byłaś jej najbliższą przyjaciółką. Dlatego tak szybko nie mogła Ci wybaczyć. Jesteś tutaj więc wnioskuje że wybaczyła jednak, to samo z Tobą Ciociu Olivio. Ciocia Maja zachowała się jak należy dlatego mama jaki i ciocia Raini, wujek Calum i wujek Ell wybaczyli. Przyszła przeprosiła i mam nadzieje że od tej pory było w porządku?* zaśmiałam się ale z Lili detektyw normalnie cały ojciec.



-Zainteresuj się faktem Lili ! * odparł jej starszy brat. Hmy ciekawe.



-Odpadł wujek Ross, wujek Noah, wujek Joey. Został nam wujek Matteo !!! * odparł dumny Wiliam.



-Więc..? * zapytałam patrząc na moje dzieci * Czy to jest tata../?

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz