Ellington Ratliff
Wiedziałem że Laura potrzebuje wsparcia dlatego wybiegłem z
budynku i ją mocno do siebie przytuliłem. Rozpłakała się, była w takim stanie
tylko raz. Wtedy kiedy zawoziłem ją do domu po pożegnaniu rodziny Lynch.
Wspomnienie…..
Była piękna zimna pogoda jak na lato. Jechaliśmy autem tuż
po tym jak samolot Lynchów odleciał. Laura ciągle płakała i nie mogła tego
opanować. W końcu zahamowałem.
-Jesteśmy już? * zapytała nagle patrząc gdzie jest
-nie, wysiadaj.
-Co ale dlaczego?
-Wysiadaj * zrobiła to, ja również wysiadłem kiedy byliśmy
na świeżym powietrzu przygarnąłem ją do siebie i mocno bardzo mocno przytuliłem.
Płakała nic nie mówiąc. * Wiem
zrozumiałaś co do niego czujesz, ale on nie czuje tego co ty. Myślisz że
dlaczego wyjechał?, pora wracać do rzeczywistość skarbie. A wiem że dasz radę.
-Dlaczego zamiast Vanessy to ty mnie pocieszasz?
-Bo wiem co czujesz, Van jest zakochana ona nie widzi
cierpienia innych osób.
-A ty widzisz?
-Tak ja też cierpię że Delly wyjechała jednak wierze w
siebie..
-Ja też w ciebie wierze.
-Dlatego mam pewność że damy radę, może bez Van ale z resztą
damy radę.
-Jesteś pewny?
-Ależ oczywiście.
Teraz…..
Przytulałem ją w taki sam sposób jak wtedy a ona łkała w
moją koszule.
-Kocham Cię maluszku.
-Wiem * odparła chlipiąc.
-Zawsze będę, i przestań płakać.
-Ona, ona myśli że jestem w stanie jej przebaczyć.
-Wiem, to Van jej wszystko się wydaje że jest dobrze.
-Laura? * zapytał ją Noah, spojrzałem na niego a potem na
brunetkę.
-Ok, ok zostaw nas samych * odparła patrząc się na swego
chłopak.
Laura Marano
Nie sądziłam że kiedyś to ja zrobię. Ale ta sprawa z Noah?. Poszliśmy
się przejść i wtedy w czasie rozmowy to ja zagadałam.
-Wiem że zachowuje się chamsko jak nie dziewczyna.
-Masz trudny czas.
-To żadne tłumaczenie.
-Jednak ja wierze że jest jakieś tłumaczenie.>?
-Chyba wiesz nawet jakie?
-Tak Lauro wiem.
-Między nami dawno nie układa się tak jak kiedyś.
-Masz rację * odparł patrząc na mnie.
-Powinniśmy zakończyć ten dziwny związek * odparłam patrząc
na niego.
-Masz racje, my to dawno nie ta historia.
-Dlaczego łudziliśmy się że my możemy być razem?
-Wierzyliśmy że miłość przyjdzie z czasem.
-Boże jak się cieszę że ty też to czujesz * odparłam
przytulając go do siebie, on objął mnie mocno do siebie.
-Kocham Cię Lauro Marano, może to po prostu nie nasz czas?,
pamiętaj dla ciebie będę zawsze * odparł a ja uśmiechnęłam się do niego, miałam racje to nie czas ani miejsce byśmy byli razem.
Teraz teraźniejszość :
Wiliam mierzył pokój chodził od jednego konta na drugie
niesamowite jak te dziecko wkręciło się w historię. Mała Lilli natomiast go
mierzyła spoglądała to na mnie to na Vanessę, Maię, Olivię i Raini.
-Nie podoba mi się to
Ciocio Van że olałaś mamę kiedy Cię potrzebowała. Byłaś jej najbliższą
przyjaciółką. Dlatego tak szybko nie mogła Ci wybaczyć. Jesteś tutaj więc wnioskuje że wybaczyła jednak, to samo z Tobą Ciociu Olivio.
Ciocia Maja zachowała się jak należy dlatego mama jaki i ciocia Raini, wujek
Calum i wujek Ell wybaczyli. Przyszła przeprosiła i mam nadzieje że od tej pory
było w porządku?* zaśmiałam się ale z Lili detektyw normalnie cały ojciec.
-Zainteresuj się faktem Lili ! * odparł jej starszy brat.
Hmy ciekawe.
-Odpadł wujek Ross, wujek Noah, wujek Joey. Został nam wujek
Matteo !!! * odparł dumny Wiliam.
-Więc..? * zapytałam patrząc na moje dzieci * Czy to jest
tata../?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz