Rydel Lynch
Nie mam pojęcia kiedy musiałam ściągać stary kalendarz i
zakładać nowy, tak nowy i to nie styczeń tylko luty. Kiedy ten czas tak szybko
pobiegł?. Wczoraj jeszcze bawiliśmy się doskonale na balu i wspominaliśmy
następnego dnia jak Laura i Ross tańczyli bo wszyscy po pocałunku do nich
dołączyli. Niestety, albo stety nie zostali para. Ross wrócił do ramion Hayler
chociaż nikt tego nie rozumiał. Laura wróciła do stolika i zabrała wszystkich
na scenę by szaleć. I tak właśnie minął nam grudzień, styczeń i połowa lutego.
A do naszego domu znów wszedł harmider znów nie kończąca się dyskusja na temat
tego że nie powinniśmy być w poważnych związkach, no bo cała nasza czwórka od
balu zaczęła z kimś chodzić, wiec tym razem miałam i ja oberwać za to że jestem
z kimś. Siedziałam sobie w pokoju gościnnym. Czekając na pojawienie się
Ellithon miał iść najpierw do Laury bo dawno się nie widzieli a potem przyjść
do mnie. Do pokoju wszedł Rick.
-Co tak czysto?
-A co zawsze mamy mieć burder?
-Gdzie rodzice? * zapytał wchodząc za nim Rocky.
-Na dyżurze wrócą późno. * odparłam przełączając pilotem
program w tv.
-Ile mamy czasu? * zapytał Rocky spoglądając na to co akurat puściłam.
-20 czerwca się wyprowadzamy. * odparłam spoglądając na
niego.
-Więc co z naszymi drugimi połówkami? * zapytał Rick
-Jak to co, przecież Ci tłumaczyłam że nic poważnego nie
możemy mieć * odparłam wkurzona.
-Nie możemy mieć?, Ross jest już dwa albo trzy miesiące w
związku jest szczęśliwy. Rick poznał dziewczynę i z tego co widzę to ta jedna
jedyna. Ja też jestem szczęśliwy. A nawet ty ciągle powtarzasz że nie możemy
być w związku a sama jesteś. Co Ell to zabawka? * zapytał mnie Rocky.
-Doskonale wiesz że ja i Rocky.
-Co?, rozstaniecie się? * odparł zdenerwowany Rick.
-Dlaczego już teraz zaczynacie ze mną wojnę?, do czerwca
daleko do tego czasu zakończy się mój związek.
-Co dlaczego? *No jego tutaj miało nie być!, spojrzałam na
niego wzorkiem dziecka które do końca nie rozumie że robi coś źle.
-Ell ty miałeś do diabła tego nie słyszeć ! * wydarłam się
podchodząc do niego bliżej.
-Puść odejdź wytłumacz mi dlaczego chcesz ze mną zerwać. *
zapytał a moje serce praktycznie przestało bić, spojrzałam jak na diabła na
Ricka. Nikt miał nie wiedzieć co się stanie w czerwcu.
-Dzięki idioto * odparłam do Ricka i spojrzałam też na
Rockego.
-Ell kochanie zrozum nasz związek nie ma sensu * odparłam i
uroniłam pierwszą łzę na swoim policzku.
-Dlaczego nie mamy szanse?, czy ty nic nie czujesz do mnie?
* zapytał a ja spojrzałam na jego oczy szczeniaczka.
-Ell my wraz z pojawieniem się czerwca stąd wyjedziemy, już
taka pora rzeczy * odparłam patrząc na niego.
-Więc co ja, Sav, Hay i Sabrina jesteśmy tylko waszymi
zabawkami?.
-nie nie w żadnym wypadku, chciałam tego zapobiec trzymać
się od ciebie z daleka * odparłam patrząc na niego. * Ale nie mogłam zakochałam
się, pilnowałam chłopaków a sama się zakochałam. A teraz wyjeżdżamy wyjeżdżamy
i nigdy tutaj nie wrócimy * odparłam płacząc.
-To straszne dlaczego wyjeżdżacie? * zapytał spoglądając na
chłopaków a mnie olewając.
-Rodzice dostali nowy lepszy kontrakt i 1 lipca zaczynają
tam prace * odparł Rick.
-Więc poddasz się o Savanną? * zapytał go a Rick spuścił
głowę.
-Nie mam pojęcia nawet jak jej powiedzieć że już nigdy się
nie spotkamy.
-A związek na odległość? * zapytał spoglądając również na
Rockego * przecież to się może udać, wątpię we mnie i Rydel czy Rossa i Hayler
ale wy * odparł patrząc na nich.
-Dlaczego wątpisz w nas * odparła Rydel.
-Bałaś się mi to powiedzieć a to wystarczający dowód *
odparł dumny z tego co powiedział.
-Ell proszę Cię.
-O co?, chcesz się mną pobawić?, do czerwca nie daleko nie
ma sensu * odparł widać że był załamany.
-Obiecaj nam coś * odparłam spoglądając na nich wszystkich*
W imię tego co nas łączyło.
-Co chcesz?
-Nikt z naszej grupy nie dowie się
-Czego?
-Że wyjeżdżamy. Ani Hayler, a nie Sabrina czy Savanna
chłopcy to załatwią między sobą zgoda? * odparłam patrząc na niego.
-Polubiłem was dlatego tylko nie powiem tego nikomu. Ale ja
i ty to zdecydowany koniec * odparł patrząc na mnie. Po czym odszedł słyszałam
jeszcze tylko zamykające się drzwi bo potem upadłam na ziemie i zaczęłam
płakać. Nie wiem skąd ani kiedy pojawiła się pomoc, drzwi znów się otworzyły a
w nich pojawiła się Laura wraz z Rossem. Przypominam nie są para. Szybko
podbiegła do mnie i mocno mnie do siebie przytuliła. Pozwoliłam mi płakać w
swoją koszulkę.
-Ell mnie popchnął
jak wchodziłem na plac * odparł Ross do chłopaków. * Co się stało?.
-Zerwali ze sobą, zerwali. * odparł Rick dając mi szklankę.
-Nie chce * odparłam płacząc.
-Nie musisz pić, ale pójdziesz ze mną do pokoju ? * zapytała
mnie Laura, kiwnęłam tylko głową dlatego pomogła mi wstać i wzięła mnie na górę
do mego pokoju. Nawet nie wiem jakim sposobem leżałem na swoim łóżku przykryta
różową kołdrą mój ulubiony kolor. Laura leżała obok i mnie dalej uspokajała.
-Ja chciałam tylko dobrze, nie chciałam żeby ktoś cierpiał *
odparłam płacząc jej w koszulkę.
-Rozumiem Cię, czasem się tak zdarza ale to nasze życie
jakoś musimy je przetrwać.
-Ale ja nie chciałam by cierpiał.
-Wyliże się to twardy chłopak.
-A ty byś mi wybaczyła tajemnicę? * odparłam patrząc na nią.
Wiedziałam że się chwilę zastanawiała.
-Zależy jaką. Nie no oczywiście że bym Ci wybaczyła pewnie
musiała bym dojść do siebie ale wybaczyła bym Ci a wiesz dla czego?, bo Cię
kocham jak siostrę zawsze nią byłaś i będziesz. * Odparła a ja delikatnie
uśmiechnęłam się przez sen a potem nic już nie pamiętam bo spałam już na dobre.