Laura Marano
Chodziłam wraz z Vanessą po centrum handlowym. W jednej ręce miałam kubek z kawą którą mi obiecała za chodzenie ze sobą po tych wszystkich sklepach. Prawda jest taka że jutro zaczynamy pierwszy dzień roku akademickiego. Tak jak i Vanessa będziemy studiować w Nowym Yorku !!!, no właściwie to nie daleko nowego Jorku, bo bardziej Boston. Ale to nic i tak byłam szczęśliwa. Czy to nie idealne miejsce studiowanie. ?. Chodziłam już trzecią godzinę za nią, a ona przymierzała ciuch rzuciła na wieszak i wylatywała i tak po kolej. Pomyślałam nawet przez moment że jest gorsza w tym od Matteo. Ten to dopiero wymyśla przebieranki, ale da się z tym żyć. Żyje jakby nie patrzeć 3 lata. Ehm trzy lata.
-LAURA! * wydarła się do mnie brunetka pokazując mi 1466
kreacje dzisiejszego dnia
-No ładna...
-ŁADNA, TYLKO ŁADNA!!
-Boże Van, wyluzuj nie idziesz na randkę z Setem tylko do
szkoły dziewczyno! * odparłam wychodząc z szatni. Szybko się ogarnęła I wyszła
za mną z przebieralni. Nie patrzyłam czy idzie czy nie, bardziej interesował
mnie nie sklep jubilerski który był obok tylko sklep z książkami. Miałam iść w
jego stronę kiedy ktoś zawołał mnie po imieniu.
-Laura? * spojrzałam na te osobę w totalnym osłupieniu, z
dołu na górę i potem powrotem z góry na dół. Blond napuszona fryzura, która
nigdy nie da się ułożyć ciemne oczy w których da się utonąć, uśmiech tak
zniewalający że pewnie nie jedna laska dawno dostała zawału. I….. Czy on nie wy
przystojniał….? * Laura to naprawdę ty?, boże jaka ty jesteś śliczna !!! *
odparł a ja zaczęłam piszczeć jak nastolatka.
-Rikier!!!, Rikier to naprawdę ty boże !!! * powiesiła mu
się na szyj co na pewno śmiesznie wyglądało. Ktoś w tej samej chwili opuścił
torby byłam pewna że to Vanessa. Kiedy się od niego odkleiłam i spojrzałam na
niego nie mogłam uwierzyć że nie widzieliśmy się trzy lata. Trzy lata. Dotknął
mojej twarzy, a ja pogłaskałam go po policzku.
-Trzy lata * odparła za mnie Vanessa która wpatrywała się w
nas jak w obrazek.
-Van *odparł blondyn patrząc na nią jak w obrazek. Nie
powiem żeby ich coś do siebie ciągnęło. Bo oni hmy to była trudna miłość i
każdy to wiedział. A teraz kiedy tak stali i wpatrywali się w siebie można by
zrozumieć że ta miłość mogła przetrwać wszystko. No prawie wszystko w życiu Van
pojawił się Seat w którym zakochała się bez opamiętania. A w życiu Rikiera
ciągle była Sav z którą na sto jeden jak nie więcej procent ciągle był. No i tym sposobem ta dwójka nigdy nie była, nie
jest i nie będzie razem.
-Boże dziewczyny co za niespodzianka co wy tutaj robicie?.
-Jak to co? * zaśmiałam się Vanesa.
- A ty?, jubiler?, komu chcesz się oświadczyć? * odparłam do
niego pokazując na jego małą torebeczkę.
-A ja sądzisz? * odparł patrząc w moje oczy.
-Nigdy nie sądziłam że w rodzeństwie Lynch jest romantyk *
odparłam przez co oberwałam w ramię
-Zawsze nim byłem. Udało się mnie i Sawannie chce jej się
oświadczyć. Ale dalej nie wiem co wy tutaj robicie?
-Czy reszta też tu jest? * zapytała Van, jakby czytała w
moich myślach. Zaraz zobaczę….
-nie jestem tylko tutaj ja* odparł patrząc na mnie. A może
mnie się to tylko wydawało?.
-Co? * zapytałam totalnie zaskoczona
-No tak, trzy lata temu przenieśliśmy się tutaj * odparł
patrząc na mnie. * Przecież Delly pisała do…. * zerknął niebezpiecznie na mnie
a potem na Van * ona nie wie?
-Nie i nie wiem po co idioto to mówisz na głos ! * odparła
oburzona
-No tak kolejna pieprzona tajemnica tradycyjnie, bo nie było
by ważne gdybym się przypadkiem dowiedziała!. Co wy myślicie że zawału dostanę,
umrę na miejscu. Obchodzicie się ze mną jak z jajkiem!* Warknęłam po czym obróciłam się na pięcie i
odeszłam. Fakt nie powiedziałam im że się ścigam wiedział o tym tylko Matteo
tylko kurwa Matteo nikt więcej i tak miało zostać. Aż miałam wypadek i się
reszta dowiedziała. Oni też mieli nigdy się tego nie dowiedzieć. Nigdy!.
Wykurzając się tak i odchodząc od Vanessy i Rikier odbiłam się o coś i upadłam
na ziemie. Pięknie jeszcze trafiłam w słup. Zajebiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz